Tani urlop narciarski

Narty

Narty
Atomic [80]
Blizzard [40]
Dynastar [1]
Fischer [78]
HEAD [32]
K2 [24]
Nordica [23]
Salomon [29]
Volkl [55]

Buty
Atomic [40]
Dalbello [29]
Dolomite [2]
Fischer [35]
HEAD [10]
K2 [1]
Lange [2]
Nordica [7]
Rossignol [2]
Salomon [17]
Tecnica [21]

Kijki
Atomic [35]
Blizzard [16]
Fischer [26]
Fizan [12]
Gabel [1]
HEAD [16]
K2 [4]
Komperdell [19]
LEKI [11]
Majesty [8]
Nordic Walking [9]
Nordica [3]
Salomon [11]
Volkl [9]
All premium Magento themes at magentothemesworld.com!

Jak dobrać rocker

Powrót do artykułów »

Rocker w narciarstwie

Rocker… Ileż emocji wzbudza ta narciarska i snowboardowa innowacja. Zwolennicy mówią o rewolucji na stokach, przeciwnicy twierdzą, że to kolejny marketingowy chwyt mający na celu przyciągnięcie uwagi klientów do danej marki. Obie opinie nie są do końca prawdziwe. Która grupa ma jednak więcej racji? Prawda leży gdzieś po środku.

Rocker jako pierwsza w swoich nartach zastosowała firma K2. Od tego czasu ta innowacja była wprowadzana przez wiele liczących się firm na stokach. „Bananowe deski” jak potocznie nazywamy Rockera są niewątpliwie przydatne zwłaszcza poza trasami. Ciągle jednak na forach internetowych możemy znaleźć wiele dyskusji i opinii negujących jakąkolwiek przydatność Rockera zwłaszcza w nartach grupy AllRound, Lady czy nawet Race na poziomie zawodniczym.

Dla każdego naprawdę zainteresowanego narciarstwem i snowboardem nie jest tajemnicą, że zawodnicy alpejskiego pucharu świata, od przynajmniej dwóch sezonów używają nart małymi rockerami. W sprawie slalomek zdania są podzielone. Jedni – jak np. Jean-Baptiste Grange, Marcel Hischer, Felix Neureuther, Frida Hansdotter, Michael Janyk i wielu innych – je stosują, a czołowi zawodnicy zwykle wiedzą, co robią, gdyż walczą na trasach o ułam

ki sekund i na pewno nigdy nie kierują się modą lub zaleceniami panów i pań od marketingu. Zajmijmy się więc najpierw działaniem małych rockerów, tzw. „piste rockerów”, lub, jak kto woli, „speed rockerów” w konstrukcjach nart sportowych (gigant i slalom).

Camber vs Rocker, A może kooperacja?

Trudno jest zrozumieć potrzebę zastosowania rockera w nartach do jazdy po przygotowanych trasach bez znajomości działania cambera. No ale czymże jest ten tajemniczy camber? Konwencjonalnie (bez rockera) nieobciążone narty leżące na płaskiej powierzchni wygięte są na kształt odwróconego pióra resoru. Odległość od podłoża do ślizgów takich nart wynosi od kilku do kilkudziesięciu milimetrów. Właśnie to wygięcie zwane jest z angielska camberem, a po polsku (z niemieckiego) „holem” (od „dziury”, która tworzy się między ślizgami zetkniętych i nieściśniętych ze sobą desek tej samej pary). Kiedy zaczniemy takie narty (leżące na płaskiej powierzchni) powoli obciążać, łatwo stwierdzimy, że najpierw (dzięki camberowi) będziemy dociskać do podłoża dzioby i piętki, a dopiero na końcu uzyskamy kontakt częścią pod butem.

Wiadomo też, że dla talkowanych nart dzioby to ich kierownica, a piętki – pedał gazu, więc kontrola tych dwóch odcinków desek jest kluczowa dla wykonania czystych wiraży na krawędziach. Kiedy narty będziemy stopniowo obciążać i jednocześnie postawimy je na krawędziach, to dzięki camberowi poprzez dzioby łatwo zainicjujemy wiraż. To właśnie najbardziej dociskane do podłoża dzioby jako pierwsze wygną się w kierunku zamierzonego skrętu, zapoczątkowując łuk. Jasne?

Do naszych wzorcowych nart dokładamy teraz na przykład 10-procentowy rocker w części przedniej. Co się wtedy stanie? Kiedy tak będą sobie leżeć nieobciążone na płaskiej powierzchni nie zobaczymy wielkiej różnicy. Może jedynie to, że kontakt z podłożem w okolicach dziobów nie będzie miał miejsca w najszerszym ich miejscu, ale kilka centymetrów bardziej do tyłu. Kiedy jednak je obciążymy (nadal leżące płasko), zobaczymy, że kontakt ślizgu i krawędzi z podłożem będzie o kilka do kilkunastu centymetrów krótszy niż w przypadku podobnych nart bez rockera. Po prostu część dziobowa nart z rockerem będzie uniesiona o kilka milimetrów nad podłoże. Taka konstrukcja ma zdecydowany wpływ na właściwości nart na śniegu. Ze względu na krótszą długość kontaktową ślizów i krawędzi płasko prowadzonych nart ich skrętność (poprzez rotację stóp) w sytuacjach awaryjnych będzie o wiele większa. Giganciści szybko zaadoptowali rockery, gdyż we współczesnej technice jazdy często posługują się tzw. „wrzutą” – czyli tuż przed kolejną gigantowi bramką, do której nie mogą zmieścić się śladem ciętym, stawiają narty na ułamek sekundy w ześlizg w poprzek toru jazdy i dopiero po skorygowaniu linii „zapinają” krawędzie. Oczywiście w łuku, kiedy narty jadą na krawędziach, ich kontakt z podłożem jest zapewniony na całej długości, dzięki czemu nie tracą na dynamice i stabilności w skręcie.

No dobrze, ale po co rocker slalomistom, których narty są bardzo krótkie, a najszybsze przejazdy „jedzie się” wyłącznie na krawędziach? Minimalne uniesienie dziobów zmniejsza co prawda autokinetykę desek, ale ponieważ najszersza część każdej z nart jest minimalnie nad śniegiem, przyspiesza proces postawienia nart na krawędziach, co w efekcie ułatwia przejście ze skrętu w skręt (dotyczy to też gigantek0. Teraz najważniejsze: postawione na krawędziach narty z rockerem są już quasi-fabrycznie wygięte w stronę planowanego łuku i zaczynają skręcać, zanim je dociążymy. W slalomie ma to niebagatelne znaczenie – pozwala na „zarobienie” ułamków sekundy w każdym wirażu. Wszystkie opisane procesy dotyczą oczywiście również amatorów poruszających się po przygotowanych trasach, i to zarówno tych średniozaawansowanych, jak i ekspertów. Moim zdaniem początkujący – jeśli mają wybór – w ogóle nie powinni brać pod uwagę nart bez rockerów. Nowoczesne deski zapewnią im znacznie szybsze postępy i większą łatwość jazdy.

Zalety rockera (w pigułce)

Rockery, nawet te malutkie, w konstrukcjach nart przeznaczonych na trasy zdecydowanie podnoszą skrętność (rotacyjną) desek. Już samo to czyni takie narty bardziej przyjaznymi dla amatorów – od początkujących po ekspertów. Wszakże wszyscy poruszamy się na przeludnionych stokach technikami mieszanymi (cięto-szuranymi). Szybsze przejścia z krawędzi na krawędź dają subiektywne poczucie większej dynamiki i kontroli. Rockery aktywnie pomagają też w jeździe w trudniejszych niż poranny „sztruks” śniegach. Lekkie narty w połączeniu z rockerami szczególnie dobrze nadają się dla ludzi starszych lub słabych fizycznie, kobiet i dzieci, umożliwiając im dłuższą jazdę. Wytrawni narciarze, dobierając długość nart z rockerami, powinni dodać kilka centymetrów. Dzięki większej skrętności nie ucierpi ich zwinność, a zwiększy się stabilność w łukach.

Problemy z rockerem

Największym problemem w stosowaniu rockerów jest często ich bezkrytyczne zaaplikowanie do tych konstrukcji, które świetnie sprawdzały się bez nich. Przykładem może być jeden z modeli bardzo nobliwej manufaktury. Kiedy w 2011 sprawdzaliśmy te narty (jeszcze bez rockera), testerzy nie mogli się ich nachwalić. Tego roku, po dodaniu przez inżynierów zbyt wysokiego i długiego rockera w części dziobowej, na deskach trudno było poprawnie zjechać. Nie chcą inicjować wiraży i ogólnie ma się wrażenie, że istnieją wyłącznie od wiązań w tył. Takie narty bez dziobów. Ze względu na zbyt wysokie lub długie rockery występuje też efekt „kłapania dziobów” o śnieg przy niewielkich kątach zakrawędziowania. Ten problem można łatwo zniwelować, poszerzając dzioby nart, tak żeby krawędzie wcześniej uzyskiwały kontakt ze śniegiem (np. Salomon BBR, Stockli linia Y, czy seria Transfire Nordiki i system Transfer Zone). Wygląda na to, że ze względu na nową technologię potrzebne jest całkowite przeprojektowanie kolekcji (zrobił tak Atomic), lub co najmniej daleko idące adaptacje. Nie da się, ot tak, po prostu dołożyć rockera – i już!

Kolejnym błędem jest stosowanie w konstrukcjach nart freeride zbyt wysokich i długich rockerów z przodu i z tyłu. Takie mocno uniesione nad powierzchnię końcówki nart bardzo utrudniają jazdę po twardych odcinkach stoków, nawet w terenie (na przykład na przewianych zboczach). Takie narty łatwo wpadają w wibracje i nie da się ich dociążyć. Mocno uniesione rockery działają też nieco jak pług w warunkach bardzo głębokiego śniegu. Po prostu trudno jest się na nich rozpędzić, nawet jadąc „na krechę”. Dodatkowo zbyt uniesione piętki mogą utrudniać nieprecyzyjne lądowania po tzw. „dropach”, czyli skokach w terenie. Na szczęście inżynierowie od freeride’ówek poszli już po rozum do głowy (z małymi wyjątkami) i rockery – owszem – stosują, ale o umiarkowanej wysokości. Na dowód proszę obejrzeć kolekcję na przykład Salomona (system Rocker2) lub Hendryx Skis.

Źródło: ntn snow&more